niedziela, 18 maja 2014

Tyle yorków w caaaaałym mieście!


W dzisiejszą niedzielę, do centrum handlowego "King Cross Marcelin" zjechała się cała masa yorkshire terrierów z całego Poznania i okolic.
Już od parkingu słychać było radosne szczekanie malutkich złotowłosów.
Wjeżdżając po schodach dało się widzieć pojedyńcze okazy najróżniejszych yorków i nie tylko. Zaczęłam powoli żałować, że nie wzięłam ze sobą Kory, ponieważ na festiwalu organizowanym przez Royal Canin pojawił się również maltańczyk, hawańczyk i kundelek w typie spaniela. Od zabranie ze sobą mojego pół yorka odpychało mnie jednak to, że dzień wcześniej Kora została ścięta w zasadzie na łyso, a jej pysk przypomina teraz istny łeb whippeta ;)
Cała zabawa rozpoczęła się o godz. 14, a koniec festwialu wyznaczony był na 18.00. Ja przyjechałam na początek, ale do końca nie zostałam. Wokół mnie biegało wiele przepięknych terrierów. Wiele z nich było przystrojonych, inne miały kokardki, u jeszcze innych dało się wypatrzeć zaplecione warkoczyki, jednak największą uwagę przyciągał pewien pan, który miał ubrane biało-czarne buciki oraz biało-granatowy strój. W całym centrum nie było chyba osoby, która nie widziałaby tego yorka :)
Na początek opowiedziano o planie całego przedsięwzięcia, a następnie rozmawiano o chorobach męczących te terriery. Dookoła głównego miejsca wydarzeń rozstawiony był stolik groomerski, a przy nim czuwała psia fryzjerka, która pomagała właścicielom sierściuchów uporać się z ich nie łatwym do utrzymania włosem. Stojąc obok stolika weterynarza co chwila słyszałam, jak podchodziło wiele osób i pytało o uzębienie psiaka. Nawet osob niezaznajomiona z rasą od razu mogła wywnioskować, że rasa ta ma problemy z nękającym je kamieniem nazębnym. Za "sceną" znajdował się "placyk zabaw" dla dzieci, które znudzone mogły wziąć udział w malowaniu ogromnego yorka :) Był również torek agility oraz dwie panie ze szkoły psów pracujących wraz z dwoma yorkami, które prezentowały przebieg przez tor. Przyznam szczerze, że po raz pierwszy widziałam na żywo psy biegnące przez torek agility, a widząc ogromny sportowy potencjał tych niewielkich rozmiarów terrierów jeszcze bardziej zapragnęłam uprawiać wraz z Korą ten sport. :)
Słuchając wykładu o chorobach męczących yorkshire terriery dowiedziałam się o tym, że czasem nęka je dysplazja stawów łokciowych, o czym nie miałam pojęcia. Niestety późniejsza, bardzo długa kolejka do weterynarza zniechęciła mnie, aby zapytać co poradzić na jakże uciążliwe łzawienie i plamy pod oczami od łez u yorków (niestety przypadłość tą odziedziczyła Kora po yorkach).

Mówiono również o prawidłowym odżywianiu yorków. W opowieść tą byłam również wsłuchana, ponieważ bardzo wrażliwy żołądek Kora również odziedziczyła po yorku. W ogóle ma wrażenie, że wszystko, co najgorsze moje psina odziedziczyła po tych złotogłowach :P
Na festiwalu udało mi się również dojrzeć to, na czego najbardziej wyczekiwałam. Oprócz normalnych, znanych nam yorków pojawił się jeden (przynajmniej tylko jednego widziałam) yorkshire terrier biewer oraz, kompletnie niespodziewanie - golddust!
Goldik wyglądał na prawdę bardzo nietypowo. Widziałam, że wiele osób wskazywało na niego i zastanawiało się, czy to ktoś był aby normalny i pomalował psa :P
Biewer nie wzniecił już takich kontrowersji. Wyglądał na prawdę uroczo :) Po cichu liczyłam, że uda mi się spotkać właśnie na tym festiwalu kolorowego yorka :)
Ogółem - uważam, że idea festiwalu jest bardzo fajna. Udałomi się dowiedzieć tam wielu na prawdę ciekawych rzeczy na temat jednej z najpopulerniejszych ras spotykanych na polskich ulicach. Mam nadzieję, że osoby, które zdecydowały się na yorka, "bo jest fajny" również poznały wiele faktów dotyczących jakże chorowitej rasy.

Mam nadzieję, że dzięki temu fastiwalowi przy rasie pozostaną tylko prawdziwi miłośnicy rasy, ponieważ podczas całej imprezy widziałam kilka troszkę zaniedbanych lub pseudohodowlanych yorków.