Spotkania Kory z Karatem przypominają istny horror z planu filmowego...
A z resztą przeczytajcie sami...
Najśmieszniej jest, gdy Kora wchodzi swym
arystokratycznym krokiem na "większą część podwórka"; na pole ogrodzone
wolę nie próbować z nią wchodzić, bo Karat mógłby stracić flaczki
próbując biedaczek walczyć o "swoje" terytorium.
Tak więc z Korą oczeujemy korciastego "kumpla" odpoczywając sobie w jesiennym słonku na trawie.
Wkońcu się doczekujemy nadejścia jaśnie księcia. Kora spogląda na mnie, potem na Karata... Co tu robić? No więc aby na początek trochę odstresować Korą biegnę z nią kawałek, czym jest strasznie przejęta, ponieważ może pokazać temu nędznemu kundlowi jaką ma wspaniałomyślną panią (myśli tak o mnie tylko wtedy, gdy w podliżu jest inny pies; szczególnie Karat).
Wkońcu się doczekujemy nadejścia jaśnie księcia. Kora spogląda na mnie, potem na Karata... Co tu robić? No więc aby na początek trochę odstresować Korą biegnę z nią kawałek, czym jest strasznie przejęta, ponieważ może pokazać temu nędznemu kundlowi jaką ma wspaniałomyślną panią (myśli tak o mnie tylko wtedy, gdy w podliżu jest inny pies; szczególnie Karat).
Jednak po chwili niestety musi dojść do konfrontacji Kora-Karat.
Mała arystokratka nie wie co robić,
więc... Staje za mną i nadstawia się do głaskania. Otwieram saszetkę i
wyjmuję z niej dwa smakołyki - jednan dla Kory, drugi dla Karata.
Niestety Karat jest niejadkiem, więc smakołyku nie dostaje też i Kora,
która kątem oka się na mnie obraża. Powolutku Korze zaczyna się podobać
obecność Karata, jednak początkowo... Powiedzmy olewa go... Interesuje
ją nagla wielce ciekawe źdźbło trawy...
Biedak cały czas próbuje poderwać moją arystokratkę.
Po chwili jednak Korze przypomina się bardzo ważna rzecz! Karat jest chłopem!!!
A Kora ... ma cieczkę... Interesujące, nie prawdaż?
No więc teraz to ona zalatuje do niego... Ale teraz Karat żeby się odegrać olewa ją kompletnie...
Ale już po chwili Karat staje się znów nachalny, co jej się nie podoba, więc stwierdza...:
"Nie no... Z nim się nie da współpracować!"
Zachęcam ją, aby jeszcze chwilkę wytrzymała no i usiadła... Niechętnie obserwuje jego piękne oczy...
Ale moooże...? Mały stara się jak może,
aby rodem z brazylijskiego serialu przypodobać się Korze, która poczuje
do niego namiętność... Liczy, że mu się uda i odstawia najróżniejsze
pozy...
Po czymś takim Kora zaczyna znów się nim interesować...
Trochę go powącha po pyszczku...
Trochę popatrzy na jego klatę...
Ale ta namiętność wkońcu zwycięża...
Przechadzam się z psami kawałek dalej i tam rozpoczyna się nowa sesja, plan zdjęciowy...
Przy okazji towarzyszy nam kamera, więc
można stwierdzić, że rzeczywiście kręcimy film o miłościu psa do suki,
ale w odwrotną stronę nie...
Mimo tego wszystkie Kora cały czas
obserwóje swą trenerkę (czyli mnie) aby czasem nie popełnić jakiejś
gafy. Czasem dyskretnie, czasem niekoniecznie...
W kńcu oba psiaki siadają i obserwują...
Ale chyba nie do końca wiedzą co... Jeden w jedną stronę, drugi w
drugą... I tak cały czas... A Kora chodzi wkółko za mną, co nie pozwala
mi zrobić im zdjęcia w duecie. Niestety, nagle taaaak się do mnie
przywiązała...
W pewnym momencie Karat nie wytrzymuje i
dorwał się do Kory. Nie w tym sensie oczywiście :) Postanowił
wypięlęgnować korciaste ucho...
A Kora - jego łapki lub raczej wąchała liście... Ale miłość jest chociaż w jedną stronę.
W pewnym momencie Kora musiała "zauważyć"
czystość jej ucha, co straaasznie ją zadziwiło, więc szczeliła do
młodego mninę taką, że wyleciały jej oczy z orbit; kompletnie jak na
kreskówce...
A może to po prostu ukłucie strzałą Amora zadecydowało o zdziwionej minie Korneli...?
Chyba tak, bo już po chwili oba psiaki nie chciały się rozłączyć atojąc wspulnie i obserwując pewnien punkt gdzieś na niebie...
W końcu oba psiaki się w sobie
zakochały... Mam nadzieję, że niedługo podczas kolejnego spacerku Kora
nie zawiedzie mnieznów szczerząc Karatowi zęby...
Choć wiem, że nie zawsze tej notce
udało mi się utrzyma styl z planu filmowego, to jednak się starałam :)
Notka ta ma swoje urzeczywistnienie w realu,
ponieważ jakoś miesiąc temu dostałyśmy z Korą propozycję wystąpienia w
sesjei zdjęciowej, jednak zrezygnowałyśmy ze względu na dojazd...
Hahahah, opowiedziałaś to jak jakiąś telenwele :D
OdpowiedzUsuńŚwietne :3
Pozdrawiamy! H&R
HeHe skąd ja to znam xD
OdpowiedzUsuńZabójczo śmieszne fotki =D
http://okruszek-moj-psi-przyjaciel.blogspot.com/
POZDRAWIAMY H&O
U mnie tak samo.:P Śliczne zdjęcia.:) Piękne psiaki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!:D
Hehe, ciekawie opisana historia :)
OdpowiedzUsuńMoja Zuzia też poznała psa, którego kojarzyłam. On za nia lata, a ona woli wąchać kwiatki.
Podobnie było też z Koksem (może czytałaś) :)
Pozdrów ode mnie oba psiaki!
Zapraszam do mnie! :)
Piękne psiaczki.:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy! ZU
Ciekawe :D
OdpowiedzUsuńNa jednym zdjęciu Karat nawet lewituje :D:D
OdpowiedzUsuńŚliczni są! I jacy podobni! :) zakochani :)
OdpowiedzUsuńSuper historyjka ^^
OdpowiedzUsuńZakochani, oby była dobra para :P