Wstajesz; stoi nad tobą czarny psi pysk, żądny twego śniadania. Gdy dojdziesz już do siebie pies nadal cię męczy, abyś dołożył troszeczkę swego śniadania do jego porannego posiłku. W końcu nie wytrzymujesz i dajesz psu kawałeczek szynki; ale on jet jej jeszcze bardziej rządny; w końcu rezygnujesz z niej pozostawiając sobie malutki kawałek i resztę oblizując z masła. Kiedy się ubierasz idzie do innego pokoju, w którym jest rozłożone łóżko. Wchodząc do niego łypie na ciebie znad kawałka kołdry ten mądry wzrok; jego oko. Widząc tą mądrość podchodzisz do łóżka i już otworem stoi przed tobą psi brzuch, żądny merdania. Wychodzisz z domu i przez cały czas myślisz tylko o jednym... Aby wtulić się w to futerko... Wracasz do domu; wchodzisz, a z góry po kilku sekundach wystaje na schodach między sztachetkami czarna, psia morda.Zbiega szybko na dół i rozpoczyna się szybko ceremonia przywitania. Jeśli nie przytulisz psa - nie ma końca! Nie możesz po powrocie zrobić nic, ponieważ pies oznajmia ci, że teraz jest właśnie ten czas na spacer, który kiedyś ustaliliśmy, i że nie da ci spokoju, póki z nim nie wyjdziesz. Idziesz do kuchni, otwierasz psie pudełko i wyjmujesz z niego szelki i smycz automatyczną. Pies słysząc dźwięk szelek przybiega najradośniej w świecie. Opierasz kolana o półkę, a na nie wskakuje ci pies, który ze szczęście nie wie, co ma zrobić. Wskoczyć, czy zeskoczyć? Oto jest pytanie... W końcu wkurzasz się i chwytasz uciekającego ci ze szczęścia psa i kładziesz go na kolanach; zakładasz mu szelki. Ze smyczą jest to samo, tylko dwa razy dłużej i szybciej (uciekanie+szczęście). W końcu, gdy ci się uda zabierasz folijkę do sprzątania i wyruszacie razem. Idziecie w lewo i skręcasz w ulicę Szkolną, a potem w prawo. Następnie idziesz obok mechanika, potem obok mostku, gdzie pies szuka najnowszych trawnikowych sensacji, przekazując je dalej. W końcu załatwia się. Sprzątasz; przechodzący gapie robią wielkie oczy. Idziesz dalej obok ośrodka zdrowia, gdzie zawsze chodzi cała masa kotów. Pies zwyczajowo nauczył się je ignorować. Spacer wokół bloków i idziesz obok naszego ulubionego miejsca spacerowego - alejki kasztanów. Tutaj powolnym krokiem idziesz uśmiechając się pod nosem, jak tutaj pięknie. Uwaga! W skład spacerów wchodzą zawsze zachwycania się psem, a wygląda to tak: "jaki śliczny piesek! Pewnie rodowodowy taki ładniutki! Ile ma lat? Młodziutki pewno". Gdy mówisz, że to zwykły/niezwykły mieszaniec yorka i westa i ma już sześć lat oczy zaczepiających przeważnie wychodzą z orbit. Uwaga! Za każdym razem jakby się umówili ta sama gadka. Średnio (właściwie) zaczepiają cię po 2 osoby na spacer. Idziesz dalej, kolejną z naszych ulubionych dróżek tzw. alejką ciemnej zieleni. Aby się połapać w tym wszystkim alejki nazywamy nazwami własnymi. Tutaj, lubią spacerować sobie duże psy ze swoimi panami m.in.: bokser, pies w typie doga niemieckiego i mieszaniec doga z labradorem. Wracając znów mijasz mostek, na którym stoi często podczas powrotu stoi sobie jakaś kundelka "Julka" ze swoją panią - oczywiście bez smyczy. Pies będzie cię ganiał jak głupi. Nie zdziw się, jeśli będziesz mieć ochotę go kopnąć i przy okazji opieprzyć właścicielkę. Przy okazji właścicielka "Julki" będzie wołać: "dobra Julka, no chodź, kochana psinko, nie wolno (oczywiście milutkim głosem). Gdy wracasz dłuuuugą ulicą nie bez powodu nazywaną "Przelotową" pies stanie przy przerastającym ogrodzenie bluszczu i zacznie w nim dłuuuugo wąchać i jeszcze dłużej sikać. W końcu udaje ci się go odciągnąć i biegniecie sobie kawałek aż do końca ulicy. Następnie idziecie ulicą zwaną "polem minowym". Tu należy szczególnie uważać, aby nie mieć za chwilę pod butem brązowej konsystencji, a wyminięcie choćby jednej miny i nie wdepnięcie w drugą dla amatora graniczy z cudem. Na reście jesteście w domu.Rozbierasz psa ze spacerowych manatków i siadasz przed telewizorem. Jeśli pójdziesz do łazienki pies jak automat wybierze się za tobą. Siadasz na schodach i czytasz książkę. Pies przychodzi do ciebie i z przyzwyczajenia włazi ci na kolana, tak że książkę musisz trzymać metr przed sobą, w powietrzu. Jesz obiad. Włazi do swojej budki, ale przednia część psa stoi łapami na podłodze. Glapi się tak na ciebie, póki nie skończysz. Idziesz i chcesz usiąść na kanapie i wymiziać psa, jednak takowy nie polazł za tobą. Idziesz na korytarz, przed kuchnię i robisz dwa obroty palcami za uchem psim i już ktoś za tobą wędruje. Wchodzisz na komputer, aby napisać tą notkę, a ktoś stoi przed parapetem i słodkimi oczkami do ciebie mruga. Odsuwasz kwiaty i mówisz:"hop!" (dwa razy stuknięcie w parapet). Wskakuje. Wieczorem robisz sobie łóżko. Pies słyszy trzask rozkładanego łóżka. Biegnie do ciebie i z ukrycie, aby nie zostać postrzelonym w zabawie poduszką obserwuje procedurę rozkładania łóżka z ukrycia. Kładziesz się i bierzesz do ręki książkę. Masz na nogach mały, czarny, ciepły kłębuszek...
czwartek, 3 października 2013
5 komentarzy:
Dziękuję Ci bardzo jeśli chcesz się trudzić w pisaniu komentarza dla mnie :)
Dla Twojej wygody wyłączyłam weryfikację obrazkową, ponieważ wiem, jakie to upierdliwe, więc mam nadzieję, że zachęci Cię to do napisania komentarza :)
Liczę sobie każde zdanie, jednak proszę - nie obrażaj tu nikogo, bo będę zmuszona Cię zablokować!
Jeśli piszesz komentarz proszę - przeczytaj notkę i pisz go z sercem.
Zezwalam na reklamowanie blogów :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Skąd ja to znam...?
OdpowiedzUsuńEch, sama prawda :)
OdpowiedzUsuńCzyta prawda ^^
OdpowiedzUsuńPrawda, prawda ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Prawda<3 KOCHAM!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ZU