piątek, 29 sierpnia 2014

Wiara czyni cuda

Wiara czyni cuda

Jako roczny piesek Kora trafiła do mojego domu, nie umiejąc nic.
Zawsze chciałam mieć psa, który będzie umiał całą masę sztuczek, i że będę mogła się nimi wraz z Korą pochwalić przed znajomymi. Niestety, traf chciał, żeKora nigdy nie była pojętnym psem.
Któregoś roku niedaleko naszego domu odbywała się wystawa kundelków, na którą niezwłocznie się zapisałam. Po przyjeździe otrzymałyśmy numer stertowy (41) i ustawiłyśmy się wśród innych dumnych właścicieli kundelków. Przed wyjazdem zastanawiałam się co mam zaprezentować z Korą. Jedyną sztuczkę, którą próbowałam nauczyć pupilkę było "siad", której nauka okazała się totalną klęską. Jedyne, co przyszło mi na myśl, to pokazać publiczności i sędziom naszą zabawę w grę piłką. I... zabawa zdała egzamin! Prowadząca, a zarazem organizatorka imprezy przez cały czas komentowała nasz występ mówiąc: "Ta kundelka powinna grać w miejscowym klubie sportowym! Może w reszcie coś by zdobyli?!" itp.

Wtedy poczułam się nieco doceniona. Jeszcze większą ekscytację poczułam, gdy przyznano nam medal. Z dumą odebrałyśmy nagrodę. Po takim spektakularnym sukcesie postanowiłam wziąć udział w przyszłym roku. Z niemocy wystartowałśmy z tą samą szcztuczką i zyskałyśmy jeszcze większe grono sympatyków mojego rasowego piłkarza. I tym razem udało nam się zarobić medal.
Niestety w kolejnych latach tego typu impreza nie była już organizowana, co przyjęłam ze szczerym smutkiem planując nowy, zupełnie inny pokaz.
Postanowiłam powrócić do naszej zmory - siadu.
Sztuczkę tą ujarzmiłyśmy dopiero w pięć lat po rozpocząciu treningu. W końcu, gdy Kora zrozumiała o co chodzi zabrałam się w dalszą wędrówkę po krainie komend - "leżeć".
Tym razem przeżyłam szok, bo Kora zrozumiała o co chodzi praktycznie od razu. Komenda ta wychodziła jej czasem trochę lepiej, czasem trochę gorzej, ale był postęp.

Ten rok był spektakularny jeśli chodzi o naszą karierę sztuczkową. Korcia trenowała dalej leżenie, które robiła już bez większego niechcenia, a pote rozpoczęłyśmy wstawanie. I tutaj początkowo były problemy, ale poszło dużo łatwiej niż z siadaniem ;)
Pod koniec stycznia Kora miała swoją pierwszą stacjonatę z... klocków Lego.
W lutym dorobiłyśmy się prawdziwej, z PCV-ek, a w czerwcu do naszej kompanii dołączyły dwa tunele i opona.
Agility Kora od razu przyswoiła - jest to dla niej czysta zabawa!
Aż trudno było mi uwierzyć, kiedy "ten pies, który uczył się siadać przez 5 lat" skakała bez problemu na pierwsze, lepsze skinienie ręką.
Przez cały czas ćwiczyłyśmy bezustannie, od czasu do czasu powtarzając wyuczone komendy.
Oczywiście nadal brakło mi tego, że Kora nie jest mistrzynią sztuczek, zwłaszcza, gdy oglądałam podsyłane mi przez przyjaciół filmy z nowymi sztuczkami, które umieją ich pupile.

Brak wiary spowodował nudę, a nuda spowodowała oddalenie się Kory ode mnie.
Wiary w umiejętności i sprawność Kory odała mi Natalia - znana Wam klubowiczka.
Do tej pory nie wiem jak to zrobiła, ale postanowiłam choć spróbować uwierzyć w Korę.
I...?
Postanowiłam zabrać się za coś innego niż dawanie łapy, czy turlanie się - za wchodzenia na człowieka... I tym sposobem po 4 treningach małe, srebrne futerko wskakiwało mi na plecy... Dwa dni później po ośmiu minutach tłumaczenia to samo futro siedziało sobie w najlepszena moich stopach, metr nad ziemią.

Gdyby teraz ktoś mnie zapytał, dlaczego wierzę w mojego psa, odpowiedziałabym bez wahania - bo muszę.

Każdy potrzebuje trochę otuchy, wiary w swoje lub czyjeś umiejętności, a także wsparcia ze strony innych - warto wierzyć.

A więc naprawdę - wierzcie w swoje psy, a osiągniecie z nimi wszystko.
Tą wiarę opisuje nasza historia.
Historia Kory,  psa, który uczył się siadać przez pięć lat...

4 komentarze:

  1. Dawaj to do Przyjaciela Psa! Super motywujące! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super notka!
    Też czasami upieram się na jakąś sztuczkę (czyt. slalom między nogami), ale nam nie wychodzi i to przez kilka miesięcy ćwiczeń. W końcu postanowiłam nauczyć sunię czegokolwiek nowego i wystarczył jeden wieczór :D
    Przyłączam się do słów Małgosi - bardzo motywująca notka ;)

    Pozdrawiam!
    http://poprostuzuzia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy ludzie chwalą psa ,doceniają naszą współpracę z psem, aż same łzy napływają nam do oczu z dumy, takie słowo potrafią naprawdę motywować do dalszych treningów.
    Wasza historia jest naprawdę wzruszająca i również potwierdzam słowa Gosi powinnaś przesłać tego posta do Przyjaciela Psa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech... Wysyłać na razie nic nie będę, ale dzięki Wam za takie słowa uznania :)
    Mam nadzieję, że sami przeczytają tego posta na KPP 3:)
    http://klub.pies.pl/blogs/post/id/367

    Miło mi, że ktoś czytuje tego... Niezbyt ciekawego "bloga" :P


    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci bardzo jeśli chcesz się trudzić w pisaniu komentarza dla mnie :)
Dla Twojej wygody wyłączyłam weryfikację obrazkową, ponieważ wiem, jakie to upierdliwe, więc mam nadzieję, że zachęci Cię to do napisania komentarza :)
Liczę sobie każde zdanie, jednak proszę - nie obrażaj tu nikogo, bo będę zmuszona Cię zablokować!
Jeśli piszesz komentarz proszę - przeczytaj notkę i pisz go z sercem.
Zezwalam na reklamowanie blogów :)