Przez cały, kończący się już, listopad miałam okazję brać udział w warsztatach prowadzonych przez behawiorystę, mających na celu resocjalizację schroniskowych psów. Na jakie niespodzianki natrafiłam?
Fug
Pod koniec października dowiedziałam się o warsztatach, które prowadzone miały być przez cały listopad dla uczniów klasy kynologicznej okolicznego liceum. Dzięki pomocy pewnej pani miałam również możliwość zapisać się na moje pierwsze w życu psie seminarium.
Biniu Holi
Zajęcia odbywać miały się w schronisku "Azorek" w Obornikach Wlkp., a podczas warsztatów pracować miałam ze schroniskowymi psami. Całość miała mieć dwa ogromne plusy: jeden miał wiązać się z korzyścią wyniesioną przez psy biorące udział w takich zajęciach, a drugi dla ludzi, którzy mieli szansę popracować z psami po przejściach pod okiem behawiorysty.
Gnat
Gnat
W "Azorku" znajduje się aktualnie około 85 psów z interwencji w takich miastach jak Rogoźno, Suchy Las, Oborniki, czy Murowana Goślina. Niektóre ze zwierząt miały naprawdę wzruszające historie swego życia, jak choćby przywiezione w zeszłym tygodniu trzy psy: Tośka, Tola i bezimienny samiec. Psiska przywiezione były z Obornik, gdzie mieszkał pewien mężczyzna-alkoholik, który z braku funduszy posprzedawał wszystko ze swojego domu (łącznie z oknami!) i...? No właśnie, nikt nie wie co się z nim stało. Prawdopodobnie odszedł gdzieś chcąc nie mieć problemów związanych z opłatami za dom. Tym samym porzucił, a raczej zostawił w domu trzy psy bez jedzenia. Psiska przez około miesiąc żyły na własnych odchodach pożywiając się tym, co udało im się skubnąć z domowych resztek. Psy z domu zabrała policja wraz ze strażą miejską. Samczyk był niestety w tak opłakanym stanie, że nie pozostawało nic innego niż eutanazja. Tośka, jedna z dwóch suczek ma prawdopodobnie nużycę, przez co ciężko na razie cokolwiek powiedzieć na temat jej przyszłości, ponieważ przez nadchodzącą zimę i mrozy może nie przetrwać z tak małą ilością włosów. W najlepszym stanie jest Tola - córa Tośki. Możliwe, że była bita, na co wskazywałby jej strach przed ludźmi.
Gringo
Każdy piątek przynosił mi radość. Każdego nie mogłam się doczekać. I to nie tylko ze względu na nadchodzący weekend. Podczas pierwszych zajęć miałam okazję pracować z Kabanosem, który przez całą grupę, łącznie z behawiorystą okrzyknięty został mianem najgłupszego psa w schronisku! Początkowo, kiedy byliśmy sami udało mi się załapać z nim kontakt, jednak kiedy dołączyło do nas dziewięć duetów złożonych z człowieka i psa jamnik miał problemy z koncentracją. Pomimo najróżniejszych sposobów Kabanos nie chciał się słuchać. Przyjęłam to "na klatę", choć nie powiem, że nie było mi ciężko myśląc, że już za pierwszym razem przegrałam. Pocieszył mnie jednak bardzo mocno fakt, że Kabanosa próbowało poprowadzić kilka osób, a moja cierpliwość wobec "Najgłupszego Psa w Schronisku" była najbardziej godna pochwały :D Przy okazji chciałabym wspomnieć o mojej zakrwawionej i poprzecieranej od smyczy dłoni...
Kabanos
Przyszedł kolejny piątek, a każdy dostał psa, z którym pracował tydzień wcześniej. Ku mojemu szczęściu i zadowoleniu przyprowadzono mi Zorkę - małą, pszeniczną suczkę. Zwycięstwo! Kabanos znalazł dom! Cieszyłam się niezmiernie, gdy dowiedziałam się o tym, bo wiem, że w jakiś tam sposób przyczyniłam się do adopcji Kabanosa :) (Ponoć Kabanos bardzo ładnie zaprezentował się na spacerze... hmm... :P) Z Zorką współpracowało mi się świetnie. Podczas godzinnego spaceru odwoływać ją musiałam może ze dwa razy, kiedy osoby przed nami zaczynały biec, a sunia informowała mnie o tym, że również jest za truchcikiem.
Zorka
Podczas ostatnich zajęć przyprowadzono mi jeszcze innego psa. Wspomnianą już wcześniej strachliwą Tolę. Pan behawiorysta stwierdził, że Zorka szła na tyle ładnie, że nie ma sensu prowadzić ją jeszcze raz. Kiedy dostałam do ręki smycz, a na jej końcu Tolę przeraził mnie głównie fakt, że sunia był na lince... Wcześniej linke trzymałam tylko raz w ręce, dwa tygodnie wcześniej, kiedy zaproponowano mi przepięcie Kabanosa na linkę. Miałam wówczas stracha, że uduszę swojego niesfornego i mającego totalny „olew” na mnie jamnika. Tola była jednak inna. Początkowo stanęła w miejscu i za nic w świecie nie chciała się ruszyć. Podeszłam do niej, przykucnęłam, delikatnie chwyciłam psią mordkę nieco zestresowaną aktualną sytuacją i pogłaskałam po kufie, potem za uszkiem, dzięki czemu zdobyłam zaufanie suni. Początkowo była niepewna. Cały czas przechodziłam pod nogami, z lewej do prawej chcąc chyba wiedzieć, czy nie zdenerwuję się na nią zaraz i jej nie zbiję. Nie pociągła mnie ani razu. W końcu zatrzymaliśmy na polance, przy rzece, gdzie zrobiono nam z psiakami pamiątkowe zdjęcia, a z psami trenowaliśmy jeszcze chodzenie przy nodze, zmianę smyczy w ręce oraz siadanie na komendę. Początkowo Tola stała i obwąchiwała sobie trawkę chcąc pokazać mi, że jest niepewna, chcąc uspokoić mnie (sunia przez cały czas bała się, że ktoś ją zbije). Przycupnęłam przy niej, wymasowałam jej uszko, a na psiej mordce pojawił się uśmiech. Przeszłyśmy się kawałek, a widząc drepczącą przy mnie szczęśliwą psinką wpatrzoną we mnie przyspieszyłam tempa i przebiegłyśmy się kawałek. Gdy zatrzymałyśmy się wydałam komendę „siad” i dotknęłam psiego zadka. Grzecznie usiadła. Nie chciała wcinać specjalnie przygotowanej dla niej parówki, w związku z czym wygłaskałam ją. Wtedy poczułam, że naprawdę pies mi zaufał. Ta strachliwa sunia, która pokładała się po ziemi i nie pozwalała nic ze sobą zrobić położyła się na ziemi i wyciągnęła brzuszek do góry, aby ją wygłaskała za wsze czasy. Czułam się doceniona. Kątem oka dostrzegłam behawiorystę, który uśmiechnął się do mnie widząc ten uroczy obrazek. Serce mi się krajało, gdy odprowadzałam Tolę do kojca z napisem „kwarantanna”.
Tola
Gdybym miała podsumować wszystkie moje listopadowe zmagania ze schroniskowymi psami powiedziałabym, że najlepiej współpracowało mi się z Tolą. Praca z nią przyniosła mi największą satysfakcję i naprawdę życzę jej szybciej adopcji, jak i również życzę tego samego i innym psom. Wczoraj dowiedziałam się, Kabanos był pierwszym psem małżeństwa, które go adoptowało. Okazało się, że kobieta ma uczulenie, o którym wcześniej nie wiedziała i oboje zapłakani przywieźli Kabanosa z powrotem do schroniska. Wierzę, że psia niedola zmieni się i już wkrótce wszystkie psiska zostaną zaadoptowane.
Pinczerek - Placek
Niedługo nadchodzi zima, a wraz z nią mrozy. W schronisku są koce oraz kilka bud, jednak jest ich za mało na prawie sto zwierząt mieszkających w placówce. W związku z tym co roku organizowana jest akcja „Przygarnij na zimę”, czyli stwarzanie dla małych i krótkowłosych (jeśli zgłosi się odpowiednia ilość ludzi duże i puchate oczywiście też pójdą do domków) psów domów tymczasowych na zimę. Sama miałam okazję obserwować samczyka pinczerka miniaturowego, który trząsł się jak osika. Pomimo godzinnego spaceru i temperatury +10 stopni ratlerek nie dał rady się rozgrzać. Sama postaram się na ile to tylko możliwe pomóc w tej akcji. Obserwując przez ten miesiąc kompletnie nie znane mi psy wiem, że taka praca ma sens. Szkoda tylko, że do schroniska zjeżdżają się w soboty masy dzieci, które pomimo dobrych intencji wyprowadzenia psa na spacer uczą je niefrasobliwości i złego zachowania na spacerach.
Tośka - mama Toli
Możliwość udziału w warsztatach oraz pracy z bezdomnymi psami mocno mnie podbudowała, dała możliwość rozwoju, a także pracy pod okiem profesjonalnego behawiorysty. Możliwe, że w marcu zorganizowane będą podobne ćwiczenia, w których mam nadzieję brać udział!
P.S.
Wszystkich ludzi dobrej woli, którzy chcieliby pomóc obornickim psom proszę o dostarczanie (lub wysłanie pocztą) do schroniska rzeczy takich, jak: koce, konewki, wiadra, legowiska, oleje jadalne (bez różnicy, czy rzepakowe, czy jakiekolwiek inne; ciutka oliwy dolanej do wody nie pozwala jej tak szybko zamarznąć przy minusowych temperaturach), karmy, zabawki, smycze, obroże, garnki i miski do wody, specjalistyczną karmę dla psów chorych i starszych, kołdry, ręczniki, poduszki oraz żwirek do kuwety dla kotów. Schroniskowe psiska nie pogardzą również własnoręcznie zbudowanymi budami.
Wszystkich ludzi dobrej woli, którzy chcieliby pomóc obornickim psom proszę o dostarczanie (lub wysłanie pocztą) do schroniska rzeczy takich, jak: koce, konewki, wiadra, legowiska, oleje jadalne (bez różnicy, czy rzepakowe, czy jakiekolwiek inne; ciutka oliwy dolanej do wody nie pozwala jej tak szybko zamarznąć przy minusowych temperaturach), karmy, zabawki, smycze, obroże, garnki i miski do wody, specjalistyczną karmę dla psów chorych i starszych, kołdry, ręczniki, poduszki oraz żwirek do kuwety dla kotów. Schroniskowe psiska nie pogardzą również własnoręcznie zbudowanymi budami.
Schronisko „Azorek”
Oborniki Wielkopolskie
ul. K. Łopatyńskiego 1
Oborniki Wielkopolskie
ul. K. Łopatyńskiego 1
Nr konta bankowego:
58 1020 4128 0000 1502 0085 2202
58 1020 4128 0000 1502 0085 2202
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję Ci bardzo jeśli chcesz się trudzić w pisaniu komentarza dla mnie :)
Dla Twojej wygody wyłączyłam weryfikację obrazkową, ponieważ wiem, jakie to upierdliwe, więc mam nadzieję, że zachęci Cię to do napisania komentarza :)
Liczę sobie każde zdanie, jednak proszę - nie obrażaj tu nikogo, bo będę zmuszona Cię zablokować!
Jeśli piszesz komentarz proszę - przeczytaj notkę i pisz go z sercem.
Zezwalam na reklamowanie blogów :)